piątek, 12 września 2014

Początek roku

-Mam już piętnaście lat.  Zaczyna się mój następny rok w Hogwarcie. Slytherin , ród czystej krwi. Większość nienawidzi Ślizgonów. Niby nie mogę się dziwić. Od dziecka masz wpajane że cały świat ma być u twych stóp.  Mogłabym się tłumaczyć,  ale prawdą jest że podoba mi się to. Podobają mi się skrzaty na moje usługi,  podobają m się pieniądze które mamy. Ale za to wszystko musisz zapłacić.  Zadaniem , ba! Żądaniem dla każdej osoby z tego domu jest by udowodnić swoją wyższość,  że zasługujesz na to by być ważniejszy.
 Stoję na peronie 9 3/4, i czekam na pociąg.  Mimowolnie patrzę kto pochodzi z jakiej rodziny. Widzę Weasley'ów,  Potterów i jeszcze parę mniej znanych. Oczywiście ja z bratem jesteśmy wcześniej, dlatego osób jest mniej. Czekamy na Malfoy'a który ma siąść z nami w przedziale wraz z Albusem. Podeszłabym do Albusa gdyby Potterowie nie byli koło Weasley'ów. Zdrajcy krwi. Albus tłumaczył mi że to nic takiego ale zawsze mnie uczyli że oni są źli, chociaż wszyscy inni uważają odwrotnie.  Z jednej strony jednak zazdroszczę im. Oni mogą robić co chcą,  kiedy chcą i z kim chcą.  Mi nawet  rodzce lekko zasugerowali że byliby bardzo szczęśliwi gdybyśmy byli ze sobą ze Scorpiusem. U mojej rodziny lekko zasugerować oznacza że nie chcą sprzeciwu.  Stare zwyczaje u rodów czystej krwi nigdy nie mijają. Szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko temu. On ma takie piękne zielone oczy. Chociaż znając życie on się nie zgodzi. Zawsze był typem buntownika, ja nie potrafię się sprzeciwić.  Nie wiem nawet czy chcę.  Przyjechał w końcu Malfoy. Podszedł do mnie i uśmiechnął się,  po czym potargał mi włosy.  Blond loki zaczęły sterczec na wszystkie strony.
- Scorpius! - staram się robić groźną minę ale mi nie za bardzo wychodzi.
- Nie denerwuj się Smoczku. - wyszczerza się.  Nie potrafię się na niego gniewac. Przyjaźnimy się od dzieciństwa.  Nazywa mnie Smoczkiem od drugiego roku kiedy  sprowadzono do Hogwartu smoki a ja chciałam przelecieć się na  jednym z nich. No, prawie by mi się udało.
 -W tym roku SUM-y. - wzdycha. Oboje wiemy o co chodzi. Musi nam wyjść idealnie. Będziemy kimś w świecie.  Tak to musi być.
 - No tak. W tym roku chce skupić się na historii magii.A i Chce zostać animagiem, wiesz? - mowie.uśmiecha się do mnie i układa dłonie w kocie uszy po czym macha do Albusa, a ten podchodzi do nas.
 -Hej wam. Zaraz pociąg ruszy. Wchodźmy.
 Weszliśmy do pociągu  znajdując swoj przedział.   Rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu i wyciągnęłam książkę o animagach czekając na wózek ze słodyczami.k
- Zabawne jest nazywanie dzieci od gwiazdozbiorów. * - zamykam książkę i wyciągam zeszyt  bazgrząc grube koty. Lubię rysować grube koty.
 - Hmmm.. Scorpius, Orion , Aries. Tylko ja mam normalne imię.- powiedział Albus
 Scorpius klepnął mnie po głowie.
- Baranek
 Smoczek i Baranek. Moje imię oznacza gwiazdozbiór barana. To nie jest fajne. Właściwie raz dla zabawy powiedzieli żebym się przebrała za barana. Odwiedzaliśmy dormitoria zostawiając wszędzie wełnę.
- Skorpion? Ehh to nie brzmi tak obciachowo jak Owieczka.- Scorpius uśmiecha się do mnie.
 -A, właśnie.  Mam coś dla ciebie. - wyciąga czerwone pudełeczko . Zawsze w takich chwilach mam wrażenie że są sztuczne. Przecież tego od nas oczekują.  Na prawdę teraz nie potrafię odróżnić co jest prawdą a co oszustwem.  Mimowolnie nie jestem w stanie się uśmiechnąć.
 -Dziękuję.  - otwieram pudełeczko w środku jest naszyjnik ze złotym smokiem. Był piękny i musiał sporo kosztować,  przez chwilę miałam nawet wrażenie ze mu na prawdę na mnie zależy, że nie jestem tylko jego przyjaciółką. Potem przypominam sobie że to dla nas żadne pieniądze.  Uśmiecha się do mnie tak by podnieść mnie na duchu.
- Co jest?
 Wymuszam uśmiech.
 - Nic takiego.
 Nie wyglądał na przekonanego ale i nie zadawał pytań.  Tak dotrwaliśmy do końca drogi-rozmawiając o wszystkim i o niczym. Przed wysiadką przebraliśmy się w Ślizgońskie szaty i wyszliśmy wraz z tłumem.  Poszłam wraz z nimi do Wielkiej Sali. Pierwszoroczni zostali przydzieleni do domów. Do Slytherinu trafiła jakaś dziewczyna, Lyra i tyle zapamiętałam. Szybko poszłam do mojego dormitorium, miałam już dość tego dnia. Jak to mówi Virgo, ja wszystkiego mam dość. Byłam w dormitorium pierwsza, jak zwykle czekając na dziewczyny z pokoju Annabeth, Mensa i Virgo. Wyjmuje ołówek i zeszyt po czym rysuje scenę z pociągu.  Mnie z naszyjnikiem Scorpiusa i jego, uśmiechającego się do mnie. Zakładam loki za ucho. Niewiele później dziewczyny wchodzą.  Virgo wbiega na mnie przewracając.
-Aries!
 Przytulam ją tym samym wsuwając zeszyt pod łóżko.
-Jak ci minęły wakacje?
-Świetnie.  Z Annabeth pojechałyśmy  na Florydę. Są tam tacy przystojni czarodzieje. -wzdycha teatralnie. Nie to że mnie to mało obchodzi chociaż czemu nie. Tyle że my z Virgo się bardzo różnimy. Mnie takie rzeczy nie bawią.  Annabeth podchodzi i ogląda naszyjnik.
-Od kogo to?
- Od Scorpiusa.
Nie chciałam się tym chwalić ale na serio strasznie się cieszę z tego prezentu.
- Będziecie świetną parą.  Tak się wspaniale dogadujecie!
- Ehe. - Chciałabym żeby tak było.